Wywiad z Marleną Rytel w związku z premierą jej najnowszej książki "Kiedy znów zaświeci słońce"


15 lutego w Wypożyczalni nr 37 odbyło się spotkanie autorskie z Marleną Rytel promujące książkę „Kiedy znów zaświeci słońce”Autorka debiutowała w 2016 r. książką dla najmłodszych „Sebastian i przyjaciele”. Pod koniec 2017 r. ukazała się jej następna książka dla dzieci „Potworna Michasia”.

W czasie spotkania zadałam autorce kilka pytań. 





Od kiedy piszesz książki? Skąd wziął się u Ciebie pomysł na pisanie?
Piszę odkąd pamiętam. Już jako mało dziewczynka przygotowywałam dla rodziców książeczki na gwiazdkę, które sama też ilustrowałam. Zawsze marzyłam o tym, aby zostać „pisarką”. Przez długie lata ćwiczyłam nawet składanie autografów 😊

Skąd wziął się pomysł na tę książkę?
Długo nie miałam koncepcji na konkretną fabułę. Zaczynałam i odstawiałam na bok. Brakowało mi tego „czegoś” w historii. Pierwotnie miała powstać książka o perypetiach Agnieszki, jednak moja znajoma, która pracuje w bibliotece, po przeczytaniu dłuższego fragmentu stwierdziła, że wieje nudą 😊 Dopiero pod koniec 2017 roku, gdy leżałam w szpitalu, naszła mnie prawdziwa wena. Wyglądając przez okno w Wigilijny wieczór, oczami wyobraźni zobaczyłam dwoje z sześciorga bohaterów: Zdzisława i Barbarę.

Czy jej forma opowiadań – od początku była zamierzona?
Z początku całość miała być w formie opowiadań, jednak moja kolejna znajoma i jednocześnie patronka medialna – Aga Caban– kategorycznie sprzeciwiła się temu pomysłowi, twierdząc, że to nie jest zbyt dobry pomysł. Tak długo mnie męczyła, aż wyszła z tego książka.
Czy pisząc daną scenę czerpiesz pomysły z rzeczywistych postaci czy może starasz się wyobrazić sytuacje w jakich bohaterowie mogą się znajdować?

Jak najbardziej polegam na swojej wyobraźni, tak jak to miało miejsce przy tworzeniu wątku wspomnianych już Zdzisława i Barbary. Wyglądając w wigilijny wieczór przez szpitalne okno, zobaczyłam samotną postać na skwerku. I wtedy mnie „natchnęło”. W tej postaci ujrzałam Barbarę. I już w głowie ułożyła mi się cała historia jej życia. 

Jak to jest napisać powieść dla dorosłych i to w dodatku tak dramatyczną po książkach dla dzieci?
Na pewno kosztowało mnie to więcej emocji i czasu. Książkę dla dzieci pisze się naprawdę szybko. „Potworna Michasia” powstała w trzy dni. Zawsze powtarzam, że książki dla dzieci pisze się łatwiej, choć są i tacy, którzy mają na ten temat odmienne zdanie. Krótkie historyjki wymyśla się łatwo, ale wymyślić wciągającą fabułę na trzysta stron, tak, aby nie zanudzić czytelnika do samego końca, to już nie lada wyzwanie i wyczyn. Podziwiam tych, którym się to udało.

Jakie zakończenia w książkach lubisz?
Oczywiście optymistyczne, ale książka powinna odzwierciedlać również prawdziwe życie i jego ciemne strony, a nie tylko słodkie historyjki. Osobiście wolę tzw. „życiowe” książki, przy których czytelnik zatrzyma się na dłużej
i zaduma nad kruchością życia.
Wiesz, że Twoja książka jest bardzo przejmująca. Bo, że nie można jej czytać w pociągu to ja już wiem. Ryczałam przy pewnej bardzo smutnej scenie.
I chyba ten kto już zdążył przeczytać książkę podejrzewa przy jakiej?
To jest scena, przy której wzruszają się również mężczyźni. Co będę ukrywać – ja też płaczę za każdym razem, kiedy ją czytam.
Odnoszę wrażenie, że ta książka skierowana jest nie tylko dla kobiet. Przecież jednym z bohaterów jest mężczyzna i jego postrzeganie świata. Skąd czerpałaś wzorzec na pokazanie jego postaci?

Z obserwacji i spostrzeżeń własnych oraz innych osób. Podczas swego ponad czterdziestoletniego życia poznałam naprawdę sporo historii. Ludzie sami z siebie opowiadają mi o swoich przeżyciach, doświadczeniach, niektórzy nawet wyrazili zgodę na wykorzystanie ich zwierzeń w kolejnych książkach. Czy w tej książce masz ulubioną postać?
Nie, każda z osób przedstawiona w książce czegoś nas uczy, coś przekazuje, coś po sobie zostawia. Każda z tych osób jest na swój sposób interesująca.
Według mnie ta książka niesie nadzieję. Jak Ty myślisz?
Ta książka uczy między innymi dwóch rzeczy: Nigdy nie oceniaj człowieka po tym, co robił w przeszłości. To już za nim. Liczy się tu i teraz. Po drugie: Nie można tracić nadziei. Nawet wtedy, gdy życie daje nam mocno popalić,
i wydaje nam się, że jedynym rozwiązaniem jest śmierć.  Może zabrzmi to banalnie, ale mi osobiście pomogła wiara w Boga. I wsparcie rodziny, przede wszystkim mamy, później męża (To mój drugi mąż) Bez nich nie dałabym rady. Miłość do dzieci była siłą napędową do walki z przeciwnościami, których nie brakowało.

Jak myślisz czy to gdzie się urodziliśmy my lub ludzie, z którymi się stykamy determinują nasze życie?
Jest takie powiedzenie: Każdy jest kowalem własnego losu. Zgadzam się, ale jeśli chodzi o życiowe wybory. Natomiast łatwo powiedzieć, jeśli pochodzimy
z w miarę zamożnej rodziny i już na starcie otrzymujemy mieszkanie od rodziców, od babci, czy cioci. Nie musieliśmy odkładać, czy brać kredytu na pięćdziesiąt lat. Człowiek bardziej docenia rzecz, na którą sam musiał zapracować, niż to, co otrzymuje na dzień dobry bez żadnego wysiłku. Oczywiście są wyjątki, ale to rzadkie wyjątki. To moja opinia i rzecz jasna nikt nie musi się z tym zgadzać.
Wolisz tworzyć bohaterów pozytywnych czy negatywnych? I co jest łatwiejsze?
Bardzo lubię tworzyć bohaterów negatywnych. Są bardziej wyraziści i „jacyś”. Czytelnik tak łatwo o nich nie zapomina. Uwielbiam czarne charaktery:
W książkach, w filmach, w serialach. Dzięki temu fabuła wydaje się ciekawsza i bardziej złożona.

Jak podchodzisz do recenzji swoich książek? Czy spotkałaś się
z negatywnym odzewem na tę książkę?
No właśnie nie, i trochę mnie to martwi. Mama co prawda po przeczytaniu napisała, że początkującej autorce nie wypada używać tylu przekleństw, ale jak widać myliła się. Książka miała być realna i życiowa. Nie spotkałam
w swoim życiu alkoholika, który robiąc awanturę żonie, mówi do niej: A teraz mój najpiękniejszy kwiatuszku, pozwolisz, że swoimi męskimi i silnymi piąstkami udowodnię twojej anielskiej twarzy, że nie kłamię, mówiąc o ich sile. Pozwól, że złożę na twym licu hołd w postaci czarującego stempla. On powie: Zaraz ci ku..o wpierdolę.
I znalazł się też pan, który z góry założył, nie czytając nawet, że książka jest do dupy, bo wydana w wydawnictwie X, a nie w wydawnictwie Y. Przez trzy dni pod jedną z recenzji wylewał swoje frustracje, ale jak widać na próżno, gdyż książka zbiera bardzo dobre recenzje.

Dla kogo łatwiej jest pisać – dla dzieci czy dla dorosłych?
Tak jak wspomniałam wcześniej – uważam, że zdecydowanie dla dzieci pisze się łatwiej i szybciej.
W jaki sposób przygotowujesz się do pisania nowej książki?
Jestem zawalona książkami. Są to prywatne zbiory i książki wypożyczone
z biblioteki. Muszę je wszystkie przeczytać, gdyż w nowej książce cofnę się
o ponad pięćdziesiąt lat, a więc będzie w niej trochę historii o warszawskich Bielanach, skąd pochodzę, jak również o życiu w podwarszawskiej miejscowości Marki, skąd pochodzi jeden z bohaterów, i w której od kilku lat mieszkam.

Pytanie o czas kiedy piszesz. Czy są to stałe godziny dnia czy może wtedy gdy coś wpadnie Ci do głowy?
Podczas pisania „Kiedy znów zaświeci słońce” miałam stałe godziny. Wstawałam o siódmej, czasem przed ósmą. Poranna toaleta, śniadanie, leki
i punktualnie o 9.00 siadałam do komputera. Pisałam mniej więcej do 16.00 czasem do 17.00. Teraz piszę, gdy najdzie mnie wena. Ostatnio cierpię na bezsenność, więc piszę w nocy, a rano odsypiam.
    Jaka będzie Twoja następna książka? I kiedy się ukaże?
Książka, którą aktualnie piszę, również będzie życiowa. O miłości. I tej toksycznej rodzicielskiej, i miłości między kobietą a mężczyzną. Taką prawdziwą, do samego końca.

    Czy chciałabyś, aby któraś Twoja książka została zekranizowana a może  
    była lekturą w szkole?
W głębi duszy marzy mi się, aby jedna z moich bajek została umieszczona na liście lektur, bo uważam, że są to mądre bajki z morałem. Albo chociaż
w podręczniku. Nie pogniewałabym się również na ekranizację na przykład „Potwornej Michasi”. A już totalnym wyzwaniem byłaby ekranizacja „Kiedy znów zaświeci słońce”. Już nawet oczami wyobraźni widzę znakomitego aktora, pana Mariana Dziędziela w roli Zdzisława. Idealny!

EDIT: Niedługo po spotkaniu w mojej bibliotece, gdy o tym rozmawiałyśmy książka stała się już lekturą w niektórych szkołach.



Komentarze